Z Pamiętnika Zwierzykowa / Wioseczka pod Warszawą - styczeń 2006

[…]Sysia wcale nie miała być Sysią- tylko miał to być brat Edwarda-dokładnie jego żółta kopia. Ale życie płata figle i niezdecydowani nabywcy szczeniąt dostają po nosie-marzenia o dwóch takich samych chłopcach rozwiał Adam stwierdzeniem, że żółty już jest w nowym domu...
Jako że jestem osobą przedsiębiorczą i nie zrażają mnie takie problemy, zamówiłam na zaś suczkę-oczywiście po moim ulubionym Waldusiu i bajkowo pięknej Alince .
Po dopełnieniu formalności, poinformowałam męża o zamiarach kupna, lekko wprawiając go w zdziwienie-nie pierwszy i na pewno nie ostatni raz .
Suczka moich marzeń miała być oczywiście irlandką- taką jak Edward-tylko w żółtym wydaniu. Jedno było pewne-ma mieć ogon i uszy w całości-bo...tak, po prostu-z takich czy innych względów. Po lekkich perypetiach zdecydowałam się na Sysolinkę- oczywiście odbiegającą od moich pierwotnych marzeń- ale na pewno śliczną . Sysolina ma w oczach coś, co potrafi chwycić za serce.
Trochę bałam się jej relacji ze stadem-po dzikim Edwardzie bałam się dzikiej maleńkiej... W stadku bywa różnie Nusia(staruszka)nie akceptuje szczeniąt, wszelkiego rodzaju przytulanek i gryzie serio. Drachma ma słaby charakter i nie wiadomo, kiedy w zabawie potrafi chwycić zębami-takie psy są najgorsze. Enzo pilnuje wszystkiego przed wszystkimi-kłapie przy żarciu, zabawkach, bywa okropny i na dodatek brakuje mu wyczucia dorosłego psa.
Picasso jest ciężki-ma łapy jak słoń-ale jest wyrozumiały dla szczeniąt-uwielbia je . Problem jest w tym, że po prostu może szczeniaka rozgnieść...

No i przyjechała Sysia, wtedy jeszcze Fleur -jak dama.
Psy pochowane, ja w stresie-tylko nie mała. Ooo, mała pluskwa się nie stresowała, bo i czym? Przeżegnałam się i wypuściłam psy-najpierw Picassa, później Enza i dziewczynki. Gówniara zachwycona-merda ogonkiem, zasysa nochalem-cieszyła się jak głupiutka. Picasso zdębiał-jeszcze jeden maluch?...
Sysolina potrzebowała kilku minut, żeby go owinąć wokół ogonka-ma bezbłędne wyczucie sytuacji-wiedziała, że ma do czynienia z dominującym samcem i tak sie wdzięczyła, że Picasso zakochał się w niej po uszy .
Enzo zwariował-żywa zabawka, piszczy, biega i szczeka-o rany!!! Musiałam go wziąć na smycz-trwało to chwileczkę. Następny chłopak owinięty o ogonek sunieczki -ja byłam w szoku, tylko patrzyłam i dziwiłam się, że mała ma taki charakter. W tym, co robi,jest masa energii, radości życia a jednocześnie dużo rozsądku, taktu i wyczucia sytuacji. To dama-najprawdziwsza na świecie. Drachma przyjęła małą bez entuzjazmu ale i bez wrogości-raczej udawała, że Sysia była w stadzie od dawna.
Nusia-o nią najbardziej sie bałam. Było tylko jedno małe ścięcie- Sysia potrafi dotrzeć do każdego serca-jej pewność siebie i mocny charakterek nie drażnią Nusi.

[…] I mała się wżarła w stadko-właściwie bez żadnych problemów.
Od razu chciała wychodzić do ogródka-nie przerażał jej ogromniasty mróz-chociaż kilka minutek ,ale żeby być z całym stadem.
Najbardziej kochają się z Edwardem-ciągle razem, bawią się ,rozrabiają, Edward przynosi jej swoje zabawki, pozwal się maltretować, ciągać za uszy, mordować-tak było od pierwszego dnia. Kocha Sysię ogromnie-zawsze jest przy niej, obserwuje inne psy ,jak mała podbiega do Nusi- Edek liże Nusi mordkę, ułagadza,żeby tylko nie zrobiła krzywdy jego Sysolince. Jest o nią ogromnie zazdrosny-na moje polecenie jest spokojny, jak Picasso bawi się z małą, ale widzę, że jest spięty, zestresowany i wolałby, żeby nie dotykać jego zabaweczki.
Myślę, że o to mogą być w przyszłości awantury między chłopcami-dlatego już teraz zaczynam lekko wyciszać Edwarda-ale to orka na ugorze. Sysia ze swojej strony broni Edwarda przed Drachmą-nie lubi jak po jej Edwisiu skacze ktoś inny-chyba te okropne warkoty bierze za bardzo serio .
A mała rośnie-już nie taka mała-podwoiła swoją wagę od czasu przyjścia, jest sprawniejsza, bardzo skoczna, zdrowa, ma świetny apetycik. Wszędzie musi wejść, to, czego się przestraszyła zaraz jej niestraszne, jest zrównoważona, dzielna, odważna i rozpiera ją radość życia.
Gania koty-chociaż z młodszą znajdką bawią się znakomicie-jest bardzo otwarta na świat-biega do płotu zobaczyć dziamgoczących sąsiadów, chce się dorwać do ptasiej słoninki, węszy, tropi, gryzie szmatkę jak pittbulek, całą mordką ,wiesza się na naszych ubraniach i kradnie-wszystko i wszystkim .

Poza tym ma buzię jak laleczka-Jacek nazywa ją Maska Zorro-bo wygląda jak Antonio Banderas w czarnej masce na twarzy.
Co jeszcze? Kość mocna, głęboka klateczka piersiowa, w zaaferowaniu unosi lewą łapeczkę do góry-na razie jeszcze ciapa i oferma-ale ma w sobie to coś. Zaskoczyła mnie bardzo pozytywnie-zobaczę jeszcze, jak zaskoczy mnie na szkoleniu, na wystawach i oczywiście w codziennym życiu.
Wreszcie Edward może poczuć słodycz takiej samej pluskwy jak on-bo w tej chwili ich relacje można określić od strony Edzia jako-bez przebaczenia […]